bedava bahis 50 tl deneme bonusu veren siteler cevrimsiz hosgeldin deneme bonus veren siteler


8. Obozy jenieckie NKWD 1939–1950

 

8.

OBOZY JENIECKIE NKWD 1939–1950

 (MAPA 8.)

 

Osobną grupę miejsc uwięzienia dla obywateli polskich w sowieckim systemie represyjnym stanowiły obozy jenieckie. Pierwsze powstały już wraz z wejściem Armii Czerwonej na tereny wschodnie II Rzeczypospolitej 17 września 1939 roku, ostatnie istniały aż do śmierci Stalina w 1953 roku. Obozy jenieckie dzieliły się na właściwe – tu przestrzegano warunków konwencji o jeńcach wojennych i nie zmuszano do pracy, a także na obozy pracy – gdzie jeńcy wykonywali roboty przymusowe.

Już w pierwszych dniach po agresji sowieckiej ponad 230 tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego (w tym ponad 8 tysięcy oficerów) zostało wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną, która, wbrew obowiązującym konwencjom międzynarodowym, przekazała ich w ręce Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych – NKWD. Z tego około 10 tysięcy jeńców zbiegło z niewoli, ponad 42 tysiące (mieszkańców zachodniej części Polski) przekazano Niemcom, a około 42,5 tysiąca zwolniono (część z nich ponownie potem uwięziono). Część oficerów wtrącono bezpośrednio do więzień, jak na przykład gen. Władysława Andersa, którego początkowo umieszczono w więzieniu we Lwowie, a następnie był przetrzymywany na moskiewskiej Łubiance.

W listopadzie 1939 roku w niewoli sowieckiej przebywało około 125 tysięcy żołnierzy. Najpierw władze sowieckie utworzyły punkty zborne w Orzechowie, Radoszkowiczach, Stołpcach, Tymkowiczach, Żytkowiczach, Olewsku, Szepietówce, Wołoczyskach, Jarmolińcach i Kamieńcu Podolskim (najdalej na zachód wysunięte stacje kolei szerokotorowej) dla tymczasowego gromadzenia jeńców polskich i sukcesywnego przekazywania ich organom NKWD.

19 września ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria utworzył Zarząd do spraw Jeńców Wojennych i polecił zorganizowanie ośmiu jenieckich obozów w Kozielsku, Ostaszkowie, Starobielsku, Juchnowie, Putywlu, Juży, Kozielszczynie i Orankach, a kilka dni później jeszcze w Griazowcu i Wołogdzie.

Oficerów, ludzi wykształconych w tradycji patriotycznej i szczególnie aktywnych postanowiono odizolować w wyodrębnionych obozach specjalnych NKWD: generałów i oficerów służby stałej oraz rezerwy, wysokiej rangi urzędników wojskowych i państwowych – w obozie starobielskim i od początku listopada także w obozie kozielskim, gdy Starobielsk okazał się za mały w stosunku do potrzeb; oficerów wywiadu i kontrwywiadu, żandarmerii, funkcjonariuszy policji i więziennictwa – w obozie ostaszkowskim. Wśród jeńców tych obozów znalazła się elita społeczeństwa, która stanowiła potencjalnie największą przeszkodę na drodze do zsowietyzowania Polski.

Obozy specjalne tworzono w budynkach po klasztorach prawosławnych, warunki w nich panujące były nieco lepsze niż w innych miejscach uwięzienia. Jeńcy nie byli zmuszani do niewolniczej pracy, mogli posiadać rzeczy osobiste i pieniądze, dozwolona była korespondencja, przesyłanie pieniędzy i paczek. Oficerowie polscy uważali, że najprawdopodobniej zostaną przekazani do jakiegoś neutralnego kraju, a w najgorszym przypadku – Niemcom.

Kazimierz Michniewicz, jeniec obozu w Kozielsku, pisał 1 stycznia 1940 roku do żony: „Piszę ten list dzisiaj, w dniu Nowego Roku, w obozie jeńców, otoczonym podwójnym pasem drutów kolczastych i pilnie strzeżonym. Któż stąd teraz, w zimie, na taką odległość i dokąd uciec może? Kraj w niewoli... złapią i koniec. Śmierć mi już nieraz na wojnie zaglądała w oczy, a marnie zginąć nie mogę. [...]

Nie sypiam po nocach i myślę o Tobie. Oczami duszy widzę Cię i rozmawiam z Tobą. Męczę się! Dlaczego ci ludzie tacy okrutni... dlaczego? A przecież nie jestem bez winy, bo wciągnięty w ten rzekomo ludzki i ludźmi ustalony porządek jako żołnierz też mogłem i musiałem przez te nasze armaty szkód, śmierci, płaczu, bólu, łez i zniszczenia dobytku i rodzin pośrednio przynosić. Przecież i po tamtej stronie byli ludzie, którzy kochali, żyli, cieszyli się! Odwieczne, atawistyczne prawo natury, świat zwierzęcy przypominające, drapieżność i walkę, walkę jednostek kierujących tymi masami ludzi.

 [...] Czasami bluźnię, bo nerwy, te nerwy nie wytrzymują i proszę Boga, aby mi dał siły, których nie mam. Coś ściska w gardle i gdyby nie otoczenie i koledzy, to płakałbym jak małe dziecko. Łzy przysłaniają mi pole widzenia.

Dlaczego nie zabito mnie? Przecież byłem tylko 50 metrów od nieprzyjaciela. Uciekałem pod gradem – i to dosłownie – gradem kul sianych przez karabiny maszynowe. Dlaczego major Borak kazał uchodzić? Dlaczego ratował mnie? Po co złapał dla mnie jakiegoś konia pędzącego z tego piekła? Dlaczego? A może to, co się wydaje, jest tylko ciężkim, koszmarnym snem? Niestety, to jest na jawie”.

Wszystkim jeńcom założono teczki osobowe, podlegali oni wielokrotnym przesłuchaniom i śledztwom, które miały na celu wykrycie osób groźnych dla władz sowieckich, a także ujawnienie oficerów gotowych do współpracy agenturalnej w obozach lub w dalszej przyszłości, na przykład przy organizowaniu jednostek wojskowych Polskiej Armii Czerwonej. Na taką współpracę zdecydował się między innymi ppłk Zygmunt Berling, który w 1943 roku stworzył polskie wojsko u boku Armii Czerwonej. Niewielką, około 50 osób, grupę jeńców interesujących dla wywiadu jako źródło informacji lub gotowych do współpracy w razie wojny Niemiec z ZSRS wywieziono przez obóz juchnowski do docelowego obozu w Griazowcu lub wycofano w ostatniej chwili z transportów śmierci. Niemal 50 osób uratowała również interwencja ambasady Niemiec, dzięki której zostały one wysłane do obozu w Juchnowie. Wśród nich znalazł się również Józef Czapski – artysta malarz i pisarz, major Wojska Polskiego, później działacz powojennej polskiej emigracji i współtwórca paryskiej „Kultury”.

Szeregowych, pochodzących z ziem zajętych przez Niemców, umieszczono w obozach w Putywlu i Kozielsku – niemal 42,5 tysiąca osób przekazano stronie niemieckiej pomiędzy 24 października i 23 listopada 1939 roku. Znalazł się wśród nich między innymi Konstanty Ildefons Gałczyński. Wiadomo, że ci jeńcy, którzy trafili do niemieckich obozów jenieckich, przeżyli wojnę. Szeregowców i podoficerów, ponad 42 tysiące mieszkańców anektowanych ziem II Rzeczypospolitej, określanych jako Białoruś Zachodnia i Ukraina Zachodnia, zwalniano. Z tej grupy części jeńców, około 25 tysięcy osób, jednak nie zwolniono – zostali potraktowani wbrew konwencji jako tania, niewolnicza siła robocza i wysłani do obozu rówieńskiego (lwowskiego), do pracy przymusowej na Budowie NKWD nr 1 (budowa drogi Nowogród Wołyński – Korzec – Lwów). Jeńcy, niezależnie od posiadanych kwalifikacji, pracowali wyłącznie na stanowiskach robotniczych. Warunki w obozie były mordercze. Jeńcom nie zapewniono odzieży roboczej, zakwaterowano ich w źle ogrzewanych pomieszczeniach, bez pościeli, byli źle żywieni. Powodowało to głód i wyczerpanie, a w rezultacie dużą śmiertelność. Jednocześnie rozrzucenie prac wzdłuż budowanej szosy i słaby nadzór straży ułatwiały liczne ucieczki.

Zwolnienie części jeńców i wymiana jeńców z obszarów pod okupacją niemiecką spowodowały zmiany w rozmieszczeniu pozostałych w obozach. Od listopada 1939 roku jeńcy polscy byli rozmieszczeni w trzech obozach specjalnych: Kozielsk (4727 oficerów), Starobielsk (ponad 3900 oficerów) i Ostaszków (6500 osób, przede wszystkim policjantów) oraz w jenieckich obozach pracy przymusowej. W sumie – prawie 40 tysięcy ludzi.

 

ZBRODNIA KATYŃSKA

5 marca 1940 roku Beria skierował do Stalina pismo z propozycją zgładzenia 14 700 jeńców Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, a także ponad 10 tysięcy obywateli polskich znajdujących się w sowieckich więzieniach.

Biuro Polityczne KC WKP(b) 5 marca 1940 roku zdecydowało o ich rozstrzelaniu. Mordu dokonali funkcjonariusze NKWD od kwietnia do maja 1940 roku.

Adam Solski, major, II zastępca dowódcy 57. pułku piechoty w Poznaniu, wzięty do niewoli 28 września 1939 roku, jeniec Kozielska, 9 kwietnia 1940 roku zapisał w notatniku godzinę przed egzekucją: „Paręnaście minut przed piątą – pobudka w więziennych wagonach i przygotowanie do wychodzenia. Gdzieś mamy jechać samochodem. I co dalej? Piąta.

Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach (straszne!). Przywieziono gdzieś do lasu; coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano zegarek, na którym była godzina 6.30. Pytano mnie o obrączkę, którą [nieczytelne], zabrano ruble, pas główny, scyzoryk”.

Oficerowie z Kozielska zostali zabici i pogrzebani w masowych grobach w Lesie Katyńskim (na zachód od Smoleńska), oficerów ze Starobielska zamordowano w budynku NKWD w Charkowie i zwłoki pochowano w pobliskich Piatichatkach, policjanci z Ostaszkowa zostali zastrzeleni w więzieniu w Kalininie (obecnie Twer) i pogrzebani w nieodległym Miednoje. Łącznie w zbrodni katyńskiej w 1940 roku funkcjonariusze NKWD zamordowali blisko 22 tysiące obywateli „byłej burżuazyjnej Polski”. Zbrodnia katyńska zyskała rangę symbolu represji sowieckich.

 

JEŃCY POLSCY

Jeńców, którzy ocaleli, przewieziono najpierw do Pawliszczew Boru, a stamtąd, w czerwcu 1940 roku do Griazowca w obwodzie wołogodzkim – ten obóz otrzymał specjalny status, dzięki czemu panowały w nim znośne warunki bytowe. Polacy dotrwali tam do ogłoszenia „amnestii” – w sierpniu 1941 roku obóz został przemianowany na Obóz Wojsk Polskich, a na początku września ruszyły stamtąd transporty do punktów formowania armii Andersa.

Jeńcy obozu lwowskiego zatrudnieni przy budowie drogi Nowogród Wołyński – Korzec – Lwów zostali częściowo zwolnieni, 6 tysięcy osób odesłano do obozu w Krzywym Rogu, niektórzy zbiegli. Pozostałych wysłano do budowy kolejnej drogi i lotnisk wojskowych. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej wszczęto ich pośpieszną ewakuację – kolumny jeńców gnano pod konwojem na wschód – do obozu w Starobielsku. Tych, którzy nie wytrzymywali ciężkiego marszu, zabijali strażnicy. Ludzie ginęli też podczas nalotów samolotów niemieckich. Do Starobielska dotarło 12 tysięcy jeńców.

Szeregowcy i podoficerowie, skierowani w 1939 roku do pracy w przemyśle, trafili do trzech specjalnie dla nich zorganizowanych obozów na Ukrainie: krzyworoskiego w obwodzie dniepropietrowskim (prawie 7 tysięcy), jeleno-karakubskiego w obwodzie stalińskim (obecnie doniecki, prawie 1800 osób) i zaporoskim (1600 osób). Zatrudniano ich w kopalniach, kamieniołomach, hutach, budowach przemysłowych. W 1940 roku obozy te zlikwidowano, a większość jeńców przesłano do Siewżełdorłagu w Komi, gdzie pracowali przy budowie Kolei Północno-Peczorskiej, która miała połączyć miejscowość Kotłas z kopalniami węgla w Workucie. W lipcu następnego roku zostali przetransportowani do obozu w Juży.

Armia Czerwona w czerwcu 1940 roku zajęła Litwę, Łotwę i Estonię, gdzie znajdowali się internowani Polacy. Około 5600 oficerów, podoficerów i szeregowych z Litwy i Łotwy przejęło NKWD i wywiozło do obozów w Kozielsku (tzw. Kozielsk II) i Pawliszczew Borze. W czerwcu następnego roku wysłano 4 tysiące spośród nich do obozu Ponoj na Dalekiej Północy – do budowy lotniska wojskowego na Półwyspie Kola. Po agresji Niemiec na ZSRS zostali oni przewiezieni do obozów w Suzdalu i Juży. 7 lipca 1941 roku załadowano ich na dwa okręty: Ałdan (transport do Juży) i Uzbekistan (do Suzdalu). Podróż odbywała się w trudnych warunkach, a strażnicy wyjątkowo brutalnie traktowali więźniów.

Więźniowie skierowani do Suzdalu od stacji we Włodzimierzu musieli iść pieszo, a ponieważ byli skrajnie wyczerpani i nie mieli sił na tak forsowny marsz, byli poganiani siłą przez konwojentów z psami. We wrześniu z Suzdalu ruszyli do Tatiszczewa – miejsca formowania armii Andersa.

W sumie w momencie powstawania polskiego wojska w ZSRS zwolniono z obozów około 25 tysięcy polskich jeńców, los pozostałych pozostaje nieznany.

Kolejna ogromna fala jeńców polskich została wysłana do Związku Sowieckiego w latach 1944–1945. Armia Czerwona odnosiła w tym czasie kolejne zwycięstwa nad Niemcami, przesuwając się systematycznie na zachód. Po ponownym wkroczeniu na ziemie polskie Sowieci rozpoczęli nowe, masowe akcje represyjne przeciwko Polakom – tym razem przeciw polskim zbrojnym organizacjom niepodległościowym. Członków Armii Krajowej i innych organizacji konspiracyjnych początkowo przetrzymywano m.in. w Wilnie, Lwowie, Kijowie, Charkowie, Białymstoku, Lublinie, Przemyślu, Sokołowie Podlaskim, w Rembertowie koło Warszawy. Część z nich siłą lub dobrowolnie wcielano do armii Berlinga, a jedną z najwcześniej ujętych grup żołnierzy Armii Krajowej – rozbrojonych w lipcu 1944 roku na Wileńszczyźnie przez wojska NKWD – wywieziono z Miednik Królewskich do Kaługi i przymusowo wcielono do 361. zapasowego pułku piechoty Armii Czerwonej.

Większość aresztowanych/zatrzymanych umieszczano jednak, bez wyroku sądowego, jako „internowanych”, w obozach jenieckich i kontrolno-filtracyjnych w głębi Rosji: w Borowiczach, Ostaszkowie, Riazaniu, Stalinogorsku, pod Saratowem, w Donbasie, a także na Uralu. Liczbę „internowanych” szacuje się na 39 tysięcy, z czego ponad połowę stanowili uczestnicy polskiego podziemia niepodległościowego z okresu okupacji niemieckiej, przede wszystkim członkowie Armii Krajowej.

Stosunkowo niewielu żołnierzy zbrojnych organizacji niepodległościowych skazywano na kary pozbawienia wolności i wysyłano do poprawczych obozów pracy podległych NKWD: Workutłagu, Rieczłagu, Intłagu, Minłagu...

W kwietniu – maju 1945 roku również NKWD aresztowało i wysłało do pracy przymusowej w kopalniach Donbasu co najmniej 30 tysięcy górników – obywateli Polski z terenu Górnego Śląska, których uznano za „wrogi element”, sprzyjający Niemcom.

Mjr Mieczysław Potocki – pseudonim „Kamienny”, „Węgielny”, dowódca Zgrupowania Partyzanckiego nr 2 AK na Wileńszczyźnie – został aresztowany przez Sowietów 17 lipca 1944 roku i wywieziony do obozu jenieckiego w Ostaszkowie:

„Było już po wojnie, dyskusje prowadziliśmy na temat przyszłości Polski, jej granic, ustroju wewnętrznego.

Z Kraju nie otrzymywaliśmy żadnych wiadomości. W baraku była toczka [radio], z której płynęły wiadomości, dotyczące przeważnie ZSRS. Na nasze dość częste interwencje w sprawie odesłania nas do Polski otrzymywaliśmy od władz obozowych stereotypową odpowiedź: «Skoro ujedietie, poka jeszczo niet» [Niedługo wyjedziecie, ale jeszcze nie teraz”].

Do Polski wrócili – nie wszyscy – po kilku, a nawet po kilkunastu latach.